Niewłaściwie oznakowane nieruchomości – utrudnienie dla służb ratowniczych

Niewłaściwie oznakowane nieruchomości – utrudnienie dla służb ratowniczych

Posiadanie odpowiednio oznakowanego domu nie jest tylko formalnością, ale kluczowym elementem, który może przyspieszyć reagowanie służb ratowniczych. Niestety, wiele osób nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji niedostatecznego lub błędnego oznakowania swojej nieruchomości. Kiedy każda sekunda jest na wagę życia, karetka pogotowia nie ma czasu na poszukiwanie dokładnej lokalizacji. Właśnie dlatego, od stycznia strażnicy miejscy i gminni na całym terytorium kraju kontrolują prawidłowość umieszczania numerów domów przez właścicieli nieruchomości. Nieprzestrzeganie tego obowiązku wiąże się z surowymi karami.

Kobylanka, jeden z największych obszarów mieszkalnych Szczecina i część regionu metropolitalnego, to miejsce, gdzie nowe osiedla powstają w szybkim tempie, głównie dzięki inwestycjom prywatnym. Niestety, szacuje się, że aż 30% właścicieli domów jednorodzinnych lekceważy obowiązek poprawnego oznakowania swojej nieruchomości, co jest naruszeniem Prawa geodezyjnego i kartograficznego.

Ilustracyjnym przykładem jest osiedle zlokalizowane blisko przystanku kolejowego w Miedwiecku. Wiele domów na tym osiedlu nie ma poprawnie umieszczonego numeru lub nazwy ulicy. Ta niedbałość prowadziła już do kilku dramatycznych sytuacji, kiedy zespoły ratownicze miały problem z odnalezieniem adresu, gdzie potrzebna była natychmiastowa pomoc.

Marcin Plonder, ratownik z Stacji Pogotowia Ratunkowego w Koszalinie, podkreśla wagę tego problemu. Zaznacza, że najczęściej dotyczy on terenów podmiejskich i nowo wybudowanych domów. Problem polega na braku tabliczek z numerami lub ich zakrywaniu przez roślinność, a czasem nawet lenistwie właścicieli, którzy wstawiają do okna ledwo widoczne kartki z numerem.

Takie działania mają poważne konsekwencje. Ratownik wspomina o sytuacjach, gdy musieli błądzić po okolicy zanim dotarli do miejsca, gdzie potrzebna była ich pomoc. Czasem opóźnienia wynoszą kilka minut, a czasem tylko kilkanaście sekund – jednak w sytuacjach życia i śmierci każda chwila jest cenna. Marcin Plonder przestrzega, że takie zaniedbanie może kosztować zdrowie, a nawet życie.